Pożegnanie

facebook twitter

06-05-2022

Pod koniec 2014 roku wierni parafii Matki Bożej Loretańskiej w El Palomar (Argentyna) komentowali przeniesienie księdza wikariusza. I jak to bywa w takich sytuacjach, wielu szukało odpowiedzi na pytanie, dlaczego on odchodzi. Każde wyjaśnienie sprawiało ulgę i w jakiś sposób uspakajało, ale tylko na krótko, gdyż rozpalona ludzka ciekawość, która zawsze w podtekście zawiera znajomość z ciemnościami, chce poznać prawdę, której szuka.

Podziękowanie z pracę

Na mszę świętą pożegnalną 14 listopada przybyło tylu ludzi, że kościół, który w jednym rzędzie posiada dwadzieścia pięć ławek pięcioosobowych, wypełnił się po brzegi. Po mszy świętej, w serdecznej i świątecznej atmosferze, na specjalnie przygotowanym wspólnym posiłku wiele osób przekazało swoje wyrazy wdzięczności poprzez śpiewy, przemówienia i wspomnienia. Byli tacy, którzy podziwiali trzydziestotrzyletniego wikariusza za jego pracę i oddanie, ale byli także i tacy, którzy mieli inne wspomnienia.

Surowa ocena

– Nie przychodzę często do kościoła, ale raz musiałam znosić jego półgodzinne kazanie, które było dla mnie prawdziwą torturą – mówiła w sposób surowy i bez ogródek sześćdziesięcioletnia kobieta. Według mnie to kazanie było strofujące i mało praktyczne dla tej nielicznej grupy osób, które przychodzą do kościoła. Wydaje mi się, że piekło i wieczne potępienie są jego ulubionymi tematami. Poza tym, po co tak podnosić głos, kiedy się przepowiada słowo Boże? Jednym słowem, są to czyste lamentacje, prawdziwa burza słowna… Mnie poruszają kazania księdza proboszcza. Są krótkie, konkretne i treściwe. I kiedy przychodzę do kościoła, to cieszę się, gdy on właśnie odprawia mszę świętą. – Dziwię się pani, i to bardzo, że akurat dzisiaj tutaj się pojawiła – odpowiedziała szybko i z temperamentem inna kobieta. – Żegnamy księdza wikarego, rozmawiamy i śpiewamy, a pani przejawia w tej chwili ducha całkiem innego.

Grzesznych upominać

– Nie mam zwyczaju źle mówić o księżach – żeby uspokoić sytuację, rzekła kolejna kobieta, której syn jest młodym franciszkaninem. – Powiem tylko to, że nasz wikary był bardzo dobrym księdzem: podtrzymywał na duchu strapionych, uczył, jak ufać miłosierdziu Bożemu, potrafił wczuć się w sytuację każdego człowieka i był w stanie zrozumieć ludzkie słabości; pomagał przezwyciężyć kłopoty i grzechy, które gnieżdżą się niestety w ludzkim sercu. Przestrzegał zatwardziałych grzeszników przed piekłem, i słusznie, że tak czynił. Wszyscy dobrze wiemy, że są przecież tacy ludzie, którzy tego rodzaju kazań nie znoszą. Pysznym się to nie podoba, gdyż nie chcą przyznać się do swoich grzechów i win, o których przypominał ksiądz wikary. Toteż złościli się, a nawet wychodzili z kościoła. Tym samym potwierdzali, że ten młody kapłan miał świętą rację.

Strapionych pocieszać                                                                                                                              

– Zawsze był gotowy słuchać spowiedzi – dodała kobieta odpowiedzialna za liturgię w parafii. Gdy przychodziła kobieta płacząca nad swoim zabłąkanym synem, to on ją pocieszał.                       

– Gdy widział zagubionego młodzieńca, to siadał przy nim i wysłuchiwał go dosłownie całymi godzinami – wtrącił jeszcze ktoś inny. – Tak było całymi dniami. Wiele razy służył ludziom bez obiadu i kosztem swego odpoczynku.

Musimy siać                                                                                                                                   

Podczas tego pożegnania wiele osób miało łzy w oczach, przede wszystkim wtedy, gdy na koniec spotkania przemówił ksiądz proboszcz:

Decyzją przełożonego,
Nie kończy roku rozpoczętego.
Podejmuje nowe życie,
By znowu siać Boże Słowo obficie.

Jednego odejście i drugiego przyjście.
Słowa surowe są na poprawę.
Wody poruszone,
By obmyć myślenia zabrudzone.

Choć konfesjonał opuszczony,
To grzesznik odejdzie oczyszczony.
Nie usłyszymy szelestu sutanny,
Ale nie zabraknie błogosławieństw udzielanych.

„Bóg dał, Bóg wziął”

– No tak, „Bóg dał, Bóg wziął” – rzekła sześćdziesięcioletnia kobieta i otarła łzy – ślady szczerego wzruszenia pod Krzyżem Południa.

Podobne artykuły